Poniedziałek rano. Stoję w laboratorium gmerając w białym tajemniczym proszku. Jeszcze nie mam pojęcia co to jest. Jestem biedniejsza o jedną zbitą probówkę i bogatsza o kolejną plamę na fartuchu.
W momencie zwątpienia kiedy teoria swoje, a praktyka swoje mruczę pod nosem:Łatwiej byłoby upiec chleb.
Ktoś obok odpowiada :Chyba tobie!
Tak więc dziś o pieczywie.Naprawdę łatwym.
Archive for lutego 2014
domowe bułki dla początkujących
Czytaj więcej » | 10 Comments »
mikrodermabrazja - wersja domowa
Czytaj więcej » | 5 Comments »
Dawno nie było niczego o kosmetykach. Ponieważ w weekend łatwiej wygospodarować trochę czasu dla siebie dziś nadrabiam.
Czy wy też macie wrażenie, że wraz ze zbliżającą wiosną wszyscy wokół namawiają nas do zmiany ? Oczyszczenie organizmu na wiosnę, nowe buty na wiosnę, zadbaj o stopy na wiosnę, nowa Ty na wiosnę !
Ostatnie dwa lata z rzędu ta fala nowości porwała i mnie. Postanowiłam: świeża cera na wiosnę. A że efekt miał być spektakularny i szybko widoczny wybrałam.... kwasy.
Cóż. Może to źle dobrany kwas do mojej cery, a może moja niecierpliwość w ''najgorszym'' momencie kuracji. Efekt końcowy był okropny ina razie nie chcę wracać do tej metody. Tym razem znalazłam coś lepszego.
Zupa selerowa
Czytaj więcej » | 2 Comments »
Dorastam. Mówią, że smak zmienia się z wiekiem i do niektórych rzeczy należy dorosnąć. Tak więc chyba dorastam, do selera konkretnie.
Wcześniej był mi obojętny. Wrzucało się go do zup, później całe szczęście nie lądował w naszych talerzach. Aż nagle zachciało mi się zupy selerowej.
Chodziła za mną już od dłuższego czasu i była pierwszą rzeczą jaką ugotowałam po powrocie do rodzinnego domu.
Postanowiłam jednak zachować ostrożność z eksperymentami i zrobiłam skromny garnek. Jeden. Mały. Nie popełniajcie mojego błędu... zróbcie większą porcję.
zestaw włóczykija
Czytaj więcej » | 5 Comments »
Od dawna mam zrobioną listę rzeczy, o które chętnie powiększyłabym swoją szafę. Jedną z pozycji był kapelusz.
Nie do końca wiedziałam jaki ma mieć kształt, ale kolory miały być klasyczne i bardzo uniwersalne : czerń lub beż. I tak przy mojej niechęci do spacerów po galeriach i odwiedzania sieciówek o kapeluszu mówiłam już od grudnia. Bez podjęcia jakiegokolwiek działania w tym kierunku.
Przy ostatniej wizycie w jednym z lumpeksów już na wejściu zauważyłam dwa kapelusze.Mimo, że nie były wygniecione i zachowały swój kształt ominęłam je. Powód : kolory były dziwne.
Całe szczęście opamiętanie przyszło szybko (dzięki Mamo !) i wyszłam z dwoma kapeluszami. Cena : 2.58 :) Za Oba !
marmolada cebulowa
Czytaj więcej » | 7 Comments »
Ostatecznie całość trąci lekko kuchnią francuską, udaje eleganckie i wykwintne. Udaje, bo pamiętajmy, że to dalej nasza zwykła cebula, a wykonanie jest bardzo łatwe. Kiedy już obierzemy i pokroimy całą potrzebną cebulę...
Dziś marmolada na dwa sposoby. Ja nadal nie mogę zdecydować się, która smakuje mi bardziej.
mydło i powidło, czyli co można znaleźć na giełdzie ?
Czytaj więcej » | 6 Comments »
moja biżuteria : naszyjniki
Kiedy mogę wrócić do domu na dłuższy czas zawsze mam ambitne plany. Wszystko spisuję w notatniku ( a jakże !) i ostatecznie na lodówce ląduje lista zadań do wykonania.
Najczęściej zapełniona potrawami, ale tym razem miałam silne postanowienie: znaleźć czas na ogarnięcie moich zapasów biżuterii.
Po dwóch dniach dziobania, sklejania, zaplatania niewiele ubyło z mojego kosza z półfabrykatami. Ale powstało kilka nowych świecidełek.
Wniosek : jestem sroką, mogłabym mieć nieskończoną ilość biżuterii.Wniosek drugi: mam to po mamie, która przechwyciła część wyrobów ;)
Oto część pierwsza, klasyczna :
Zdrowy obiad : kotleciki rybne
Czytaj więcej » | 2 Comments »
Nie znam wielu osób, które lubią ryby. Większość kojarzy je z mnóstwem ości i specyficznym zapachem... Podobno są osoby, które nie jedzą ryb w innej formie niż paluszki rybne.( dla mnie to rybna wersja parówek)
Kotlety rybne to mój sposób na rybę. Dobrze doprawione przekonają nawet najbardziej opornych. Spokojnie, obędzie się bez mikserów, blenderów i ciężkiego sprzętu.
futrzakowy zestaw
Czytaj więcej » | 4 Comments »
Zamarzyło mi się futro. Marzenie pojawiło w Chojnicach, na dworcu PKP. Temperatura ( -14 ) okropny wiatr i opóźnienie pociągu upewniły mnie w tym, że muszę posiadać futrzaka, nawet jeśli miałabym wyglądać jak niedźwiedź.
Tak więc po powrocie do rodzinnego domu weszłam na strych i zaczęłam przeszukiwać wieszaki. Znalazłam dwa egzemplarze, uszyte jeszcze przez moją prababcię.
Jedno piękne, krótkie ze srebrnych lisów. Drugie dłuższe z tchórzofretek. Przymierzyłam i ... w obu wyglądałam jak ruski alfons. Taki styl pewnie nie pozwala zmarznąć, a i respekt większy. Ale chyba nie jestem tak odważna/zdesperowana.
Okazało się, że jest jednak nadzieja. Futrzana kamizelka. Założona na kurtkę jako kolejna warstwa sprawdziła się idealnie ;)