Rosół to zupa magiczna. Pachniał i kusił już od rana, a wyczekiwanie na gorący talerz było ćwiczeniem cierpliwości...
Jedni go uwielbiali, innym zafundował traumę cieknąc po brodzie na prawie każdym weselu..
Rosołowi przypisuje się właściwości prawie magiczne, kiedy w trakcie przeziębień najczęściej Mama podawała nam parującą miskę. Był to chyba najmilszy etap chorowania... (no i może słodkie tabletki na gardło, które jedzone przeze mnie i brata jak cukierki zostały zamienione na ziołowe...)
Jest jeszcze jedna zagadka niedzielnego rosołu : w poniedziałek zamieniał się w pomidorówkę. Nad czym oczywiście bardzo ubolewałam...
Dziś mój rosół nadal ewoluuje, ale przerabiam jego składniki ''stałe''. Bulionu nie tykam ! ;)
Tak więc propozycja na kolejny zdrowy obiad : kotlety drobiowe.
Wyławiam z rosołu włoszczyznę ( do kotletów daję marchewkę, pietruszkę,kawałek selera, pora , a nawet cebulę) i kawałki mięsa. Oddzielam mięso ok kości, chrząstek i skóry. Na początku nie wygląda ciekawie..
Wyglądają bardzo smacznie :)
OdpowiedzUsuń