Podczas robienia listy zakupów często zapisywałam na niej hasło ''coś do chleba''. Dopóki nie zaczęłam zwracać uwagi na to, co jem nie miałam problemu ze znalezieniem tego czegoś, co lądowało później na kanapkach.
Teraz nie jem żółtego sera, nie kupuję gotowych wędlin, a twarożki i serki wszelkiej maści odstraszają mnie ilością chemii.
Co więc ląduje na moich kanapkach ? Najczęściej pasty - dziś przepis na dwie ulubione. Jedna z makrelą, druga z awokado .
Awokado przekrawamy, wyjmujemy pestkę i miąższ. Rozgniatamy go na gładką masę. Jeśli awokado jest dojrzałe, wystarczy nam do tego łyżeczka i widelec.
Jeśli jest jeszcze twarde, warto poczekać. Chyba, że jesteście niecierpliwi, wtedy obieramy je nożem, a miąższ miksujemy blenderem.
Zielona papka szybko się utlenia i zmienia kolor na brązowy, więc szybo skrapiamy ją sokiem z cytryny. Dodajemy przyprawy i twarożek. Mieszamy i gotowe.
Najbardziej pracochłonne jest wyłuskanie z ryby mięsa. Robię to bardzo bardzo dokładnie, bo znaleziona w paście ość powoduje u mnie panikę i święte przekonanie o możliwości udławienia się. No i odbiera przyjemność z jedzenia...
Mięso pozbawione najmniejszych ości rozdrabniamy widelcem. Dodajemy koncentrat, twarożek i mieszamy.
Pastę można wzbogacić w zależności od zasobów waszej lodówki. Czasami dodaję do niej pora, kapary, posiekanego ogórka kiszonego, a wiosną rzodkiewkę.
Obie pasty wytrzymają w lodówce do tygodnia.
Mniam, próbuje obu!
OdpowiedzUsuńMakrelowa jest pyszna!
OdpowiedzUsuńhttp://xoprimaxo.blogspot.com/