Czasami zastanawiam się jak będę wyglądała za kilkanaście lat. Czy patrząc na publikowane teraz zdjęcia będę dziwiła się jak mogłam założyć coś takiego, czy stwierdzę, że nie było najgorzej ? Istnieje jeszcze coś takiego jak ponadczasowa klasyka ?
Podglądam bardzo mało modowych blogerek ( chyba bliżej mi do tych kulinarnych). Mam wrażenie, że w Polsce mamy 3-4 sieciówki, a 90% dziewczyn bezkrytycznie powiela najnowsze trendy.
Problem w tym, że po każdym sezonie wypadałoby wymienić prawie całą garderobę.Przeraża mnie czasami to, jak łatwo namówić nas - kobiety do kupowania. Jak szybko dajemy sobie wmówić potrzebę posiadania czegoś. Nowe kolekcje w sklepach pojawiają się już co 2 tygodnie, a nasze ubrania stają się prawie jedno-sezonowe. Sporo osób założy na siebie najgorszej jakości poliester byle był w modnym tego sezonu kolorze.
Wszystkie te przemyślenia doprowadziły mnie do jednego wniosku. Jestem typem anty-blogerki. Dlaczego ? Już tłumaczę.
Od kiedy zaczęłam kupować w secondchandach nie umiem się odnaleźć w ''normalnym'' sklepie.
Schemat jest zawsze podobny.Podchodzę, dotykam i stwierdzam '' babcia ma fartuszki z lepszego materiału''. Kiedy patrzę na cenę automatycznie przeliczam na ilość ubrań, które mogłabym kupić za to w lumpeksie. Dlatego galerie handlowe to moja zmora.
Swoje ubrania potrafię nosić nawet kilka lat.
Mimo proroctw mojej Mamy, że za sezon z tego ''wyrosnę'' (czytaj :nie zmieszczę się) są rzeczy, które noszę już kolejny sezon. I nie, nie muszę przeszywać guzików :)
Większość zaprezentowanych rzeczy już znacie. Cygaretki i torebka pojawiły się w pierwszym modowym wpisie na blogu. O trenczu i kolorowych chustach też już pisałam. Biżuteria jak każda dotychczas jest zrobiona przeze mnie.
Dziewczyno, należą Ci się wielkie brawa za NORMALNOŚĆ! Ja również dostaję białej gorączki gdy tylko zbliżę się do galerii handlowej. I zupełnie tak jak Ty - przeliczam ceny nowych ubrań na kilogramy w lumpeksie! Mój mąż się ze mnie śmieje i jednocześnie mówi za każdym razem, żebym coś mu znalazła :) Dzięki Bogu za secondhandy, bo można się ubrać ładnie, w dobre gatunkowo ciuchy, płacąc przy tym grosze. A tak swoją drogą, najstarsza rzecz w mojej szafie, o ile dobrze pamiętam, pochodzi z roku 1998 i do dzisiaj mi służy :)
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia z Gdańska
Bardzo mądry post! Ja też uwielbiam sh, ale od kiedy nie mam na nie czasu polubiłam ubrania ze sklepów internetowych, Często cena odstrasza, ale jakość wszystko wynagradza ;)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz. Pozdrawiam!
Mam dokładnie tak samo jeśli chodzi o lumpeksy i galerie. A jak widzę bluzkę za 100 zł, która w lumpie kosztowałaby może z 5 zł to się normalnie odechciewa ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidzę, że nowa miara : kilogramociuchy to przelicznik każdej fanki lumpeksów :)
UsuńDziękuję za miłe słowa i udanych łowów dziewczyny !
Ja jestem chyba innym typem. Kocham SH i nie pamietam kiedy ostatnio kupilam cos w normalnym sklepie. Ale nie kupuje na kg a na sztuki. Kocham szperac wieszak po wieszaku i cieszyc sie niczym mala dziewczynka ze znalezionej zdobyczy. Co do mnie przemawia ? Cena tez ale co najdziwniejsze jakosc ktora jest o niebo lepsza niz ciuchow w ktorych placi sie za metke. A co do stylizacji pani powyzej. Bardzo do mnie przemawia bo mam podobny styl. A co jest najfajniejsze w tym wszystkim? Niepowtarzalnosc kazdej rzeczy. To ze nikt inny nie ma tego co my i zazdrosc w oczach innych dziewczyn gdy widza nasze cudowne stylizacje za pare groszy :) Cieszy mnie fakt ze coraz wiecej osob przyznaje sie do kupowania w takich sklepach. Gust trzeba miec by sposrod tylu roznosci wybrac cos pasujacego do siebie. Nie sztuka jest natomiast kupic to co promuja marki w danym sezonie ;)
UsuńMuszę powiedzieć, że mam to samo z tym przeliczaniem:) wchodzę do sklepu i widzę bluzkę za 79,90 i pierwsza moja myśl to "hm za tą cenę kupię sobie z 7 bluzek w sh" :D
OdpowiedzUsuń