deszczowe rytuały z dzieciństwa czyli kto biegał po kałużach ?

Jako dziecko uwielbiałam deszcz. Ale nie każdy i nie zawsze. Żeby cieszyć się z deszczu musiały być spełnione 3 podstawowe warunki : 

1. Brak burzy. Grzmoty, pioruny i granatowe niebo wprowadzało mroczny klimat i oznaczało jedno : straszne historie. Wszystkie dzieciaki z placu zabaw przenosiły się w jakieś zadaszone miejsce i zaczynały swoje opowieści.
Jestem strasznym tchórzem, więc kiedy padło któreś z słów: duch, trup, widmo, nawiedzony... uciekałam gdzie pieprz rośnie. W myślach. Bo w rzeczywistości robiłam to nieco bardziej dyplomatycznie, tłumacząc się obowiązkiem powrotu do domu.(W tym wieku nikt nie dyskutował z ''Mama mi kazała '') I mimo, że nie wysłuchałam chyba ani jednej opowieści do końca, w trakcie powrotu do domu już zastanawiałam się czy drzwi nie otworzy mi przypadkiem truposz, a w windzie nie spotkam ducha. 

2.Deszcz musiał nas zastać w trakcie pobytu u Babci. Plac zabaw obok bloku, w którym mieszkaliśmy absolutnie się nie nadawał. Dlaczego ? Zaraz się wyjaśni. 

3. Na dworze musiało być ciepło. Żadne chłody, wiatry lub coś co może straszyć widmem grypy czy przeziębienia. 
Tak więc kiedy człowiek miał wystarczająco dużo szczęścia by okoliczności sprzyjały, mogło padać.
Kiedy deszcz słabł zaczynało się poszukiwanie kapci. Tak, kapci. Takich miękkich, materiałowych z gąbką w środku najlepiej (nikomu nie było ich szkoda, chroniły stopy przed kamieniami i tak rozkosznie chlupały, kiedy były już nasiąknięte wodą.). Biegło się do współtowarzyszy, ubierało te często za duże klapki i zaczynało zabawę. 

Teraz rozumiem,dlaczego osoby które nas przypadkiem zauważyły miały na twarzy jedno wielkie zdziwienie. Banda dzieciaków, ociekająca wodą, skacząca po kałużach jak małpy, krzycząca w niebogłosy. W kapciach. 



Nie zrozumie ten, kto ani razu nie wyciskał wody z kapci ciężarem swojego ciała i nie brał udziału w wyścigu po największej kałuży czy zawodach na to kto najdalej rozchlapie wodę.
 Jeśli zawsze w takich sytuacjach towarzyszyły Wam kalosze i  kurtki przeciwdeszczowe, wiedzcie, że musicie co nieco nadrobić.



Sentyment do deszczowej pogody pozostał, tak więc fale opadów co 40 minut mnie nie zniechęcają do spaceru nad morzem. Choć tym razem zakładam kalosze :) 

Do tego parka,znaleziona w secondhandzie za ok 12 złotych i sukienka, która na blogu pewnie jeszcze nie raz zawita. Uwielbiam nosić ją latem, ponieważ jest luźna i przewiewna (pewnie dlatego,że jest ciążowa:))

This entry was posted on wtorek, 13 maja 2014 and is filed under ,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

4 Responses to “deszczowe rytuały z dzieciństwa czyli kto biegał po kałużach ?”

  1. Fajna historia, ale kiedy cię zobaczyłam rzeczywiście pomyslałam, że jestes chyba w ciązy. Więc historia - na tak, sukienka - na nie:) Uroda i urok osobisty do pozazdroszczenia! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sukienka zdecydowanie na tak, kalosze+getry i te okulary! chyba najlepsze zestawienie od kiedy przegladam tę stronę;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspomnienia z dzieciństwa mam podobne. Deszcz nigdy nie przeszkadzał w zabawie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Poprawna wersja to rytualy :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...