Napisanie tego posta zajęło mi prawie 2 dni. Wszystko przez pogodę. I walizki.
Ponieważ niedługo czeka mnie powrót do rodzinnego miasta ostatnie dni dzieliłam między plażowaniem, a zapełnianiem walizek.
Ilość rzeczy jakie zgromadziłam w trakcie tego roku trochę mnie przeraża. O ile nad zmniejszeniem mojego ciuchowego dobytku pracuję od dawna ( opornie mi to idzie) tak rzeczy z kategorii 'inne, dziwne i jeszcze dziwniejsze'' gwarantują mi tytuł Zbieracza Roku. Termometr chemiczny ( ze skalą do 90 stopni!) moździerz, czapeczka urodzinowa, zestaw nici i igieł ( nie umiem przyszyć nawet guzika...) czy płyty cd, których nie mam czasu przejrzeć to tylko niektóre skarby.
A wierzcie mi, wiem o czy mówię. Największym zbieraczem jakiego znam był sąsiad mojej babci. Od kiedy pamiętam podwórko tego Pana kryło najróżniejsze skarby. Z biegiem lat opanowały garaż, szklarnię by w końcowym etapie zalegać nawet wokół domu. Od starego sprzętu AGD, rowerów, starych okien, po białe skórzane łyżwy, które kiedyś od niego dostałam. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek z nich skorzystała,pewnie już w chwili podarowania były za małe. Ale skórzane, praktycznie nowe więc dość długo wisiały na drzwiach garażu z hasłem ''Kiedyś się przydadzą''
Tak, te 3 słowa to istna mantra każdego kolekcjonera. Czasami padają jeszcze ''Przechowanie nic nie kosztuje''. I mimo, że zbiory na ogół się nie przydają, a z rosnącą kolekcją zapominam co tak naprawdę posiadam, lubię to poczucie posiadania.
Moja refleksja odnośnie chomikowania nie jest wywołana tylko brakiem miejsca w walizkach, ani wizją znoszenia ich po małej, kilkakrotnie zakręconej antresoli. Jakiś czas temu natknęłam się na artykuły o ludziach, którzy cały swój dobytek są w stanie zapakować w wojskowy plecak. O tym jak mocno jesteśmy nastawieni na konsumpcjonizm i chęć posiadania.
I mimo, że pewnie nigdy nie będę w stanie aż tak ograniczyć mojego dobytku postanowiłam przyjrzeć się uważniej moim zbiorom i trochę dłużej zastanowić się nad kolejnymi zakupami.
Ostatecznie zostało mi ''pudło mięczaka'' z rzeczami których chyba nie potrzebuję, ale jeszcze nie mogę wyrzucić czy oddać. Wrócę do niego jesienią, podczas powrotu do Gdańska. Tymczasem wracam na plażę, A Was zostawiam ze zdjęciami z ostatniego spaceru. Czas powoli żegnać się z morzem.
PS Serdeczne pozdrowienia dla całej, fantastycznej grupy osób, z którymi spędziłam wczorajszy wieczór. Szczególne pozdrowienia dla Asi, która deklaruje, że czyta Muchę regularnie :)
"Poczucie posiadania" - no pięknie to ujęłaś;) Też jestem chomikiem i gromadzę różne rzeczy na potęgę. Z ubraniami łatwo mi się rozstać. Kieruję się zasadą: "Czego nie założyłam w minionym sezonie, to ląduje w koszu" (jeśli są to rzeczy dobrej jakości, oddaję w ramach zbiórek charytatywnych). Najciężej rozstaję się z książkami. Wróć, z książkami się nie rozstaję;) Kupuję, czytam, gromadzę i z lubością patrzę na rozrastającą w domu się bibliotekę:) PS. Jak tam sesja?:)
OdpowiedzUsuńA patrząc na te dzisiejsze zdjęcia, to aż po prostu chce mi się być na Twoim miejscu;)
OdpowiedzUsuń