Zamarzyło mi się futro. Marzenie pojawiło w Chojnicach, na dworcu PKP. Temperatura ( -14 ) okropny wiatr i opóźnienie pociągu upewniły mnie w tym, że muszę posiadać futrzaka, nawet jeśli miałabym wyglądać jak niedźwiedź.
Tak więc po powrocie do rodzinnego domu weszłam na strych i zaczęłam przeszukiwać wieszaki. Znalazłam dwa egzemplarze, uszyte jeszcze przez moją prababcię.
Jedno piękne, krótkie ze srebrnych lisów. Drugie dłuższe z tchórzofretek. Przymierzyłam i ... w obu wyglądałam jak ruski alfons. Taki styl pewnie nie pozwala zmarznąć, a i respekt większy. Ale chyba nie jestem tak odważna/zdesperowana.
Okazało się, że jest jednak nadzieja. Futrzana kamizelka. Założona na kurtkę jako kolejna warstwa sprawdziła się idealnie ;)
futrzakowy zestaw
This entry was posted on sobota, 1 lutego 2014 and is filed under lumpeksowe zdobycze. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.
Futro to i mnie zupełnie nie pociąga;) A ta kamizelka też została uszyta przez prababcię?
OdpowiedzUsuńTak kamizelka to dzieło prababci :)
UsuńFajny zestaw :)
OdpowiedzUsuńPozujesz jak modelka ^^
OdpowiedzUsuń