Kiedy byłam mała to mama decydowała w czym chodziłam ubrana. Najczęściej nie buntowałam się i zakładałam to co przygotowała. Były jednak małe tragedie... Wnioski ?
Sukienka nie nadaje się do zabawy w dziecięcym małpim gaju,( wróciłam obrażona, z dziurą), a ubranym na czerwono nie ma szans schować się podczas zabawy w podchody na łące.
No i on, beret. Sam w sobie nie był zły, ale nigdy nie umiałam go założyć ''poprawnie ''. Ciągłe poprawianie i ugniatanie go na mojej głowie, w którym nie widziałam sensu zniechęcało mnie.
Całe szczęście z wiekiem człowiek mądrzeje, więc z beretami się pogodziłam.Moja kolekcja powoli rośnie i poza beżowym (sprezentowanym przez mamę :) ) i czarnym rozglądam się za wersją kolorową.
Resztę stroju stanowią oczywiście zdobycze wyszperane w second handach. Szczególnie zadowolona jestem z kozaków.
Co prawda, nie należały do najtańszych ( człowiek rozpieszczony lumpeksowymi cenami uważa, że 60 złotych to dużo za buty :) ), ale są bardzo dobrze wykonane i niesamowicie wygodne.
Cudny płaszczyk!
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE MOŻNA WYGRAĆ MP4!
http://f-village.blogspot.com/2013/11/mikoajkowe-mini-rozdanie-wygraj-nowa.html
hej! a gdzie chodzisz do second handu?
OdpowiedzUsuńMoje miasto rodzinne - Gorzów Wielkopolski jest zagłębiem lumpeksów. Często odwiedzam tzw. ,,Peweks'' , kolejny znajdujący się w centrum, koło Parku 111 i mój ostatnio ulubiony : W okolicach dawnej policji ( trzeba wejść w tzw, targowisko nad wartą i środkowy lumpeks to mój faworyt :)
OdpowiedzUsuńDla osób pochodzących z Gorzowa te miejsca są pewnie znane :)
Fajnie skomponowana całość, beret b ładny :)
OdpowiedzUsuńJak byłam mała w berecie chodziła Madlen (ta z tej bajki ;D).
OdpowiedzUsuń