Weekend miał być bardzo intensywny. Chciałam zawitać na plażę, zrobić kilka zdjęć i upiec kolejną porcję bułeczek z ostatniego przepisu. Z planów nici, rozchorowałam się.
Dostrzegam jednak kilka pozytywów... bezkarnie mogę wylegiwać się w łóżku, a kolekcja śpiochów w przyszłości będzie musiała powiększyć się. Na takie okazje są wprost niezawodne !;)
To coś, co mam na sobie nazywam śpiochami. Po założeniu ich po raz pierwszy stałam się ich fanką. Uważam, ze każdy powinien posiadać choć jedną parę.
Domownicy już nie parskają śmiechem kiedy mnie w nich widzą, a część osób udało mi się przekonać do posiadania własnej pary. Sukces.
Jeszcze pan listonosz musi przywyknąć, bo czasami zdarza mi się odebrać pocztę w tym stroju.
Tak więc miłego wypoczynku i zapraszam po weekendzie na trochę bardziej wiosenny klimat.
Ładny kolor spiocha ;) Jak spojrzalam na zdj to ten spioch wydawal mi sie dresem xd
OdpowiedzUsuńGdzie mozna kupic takie spiochy?
OdpowiedzUsuńja swoje upolowałam w secondhandzie, ale widziałam, że pojawiają się coraz częściej na Allegro :)
UsuńA ja się zachwycam czymś zupełnie innym - wnętrzem, które widać za śpiochami. Jest eleganckie i rustykalne:)
OdpowiedzUsuńJutro robię buleczki z poprzedniego postu :) a co do "śpiochów" hm też ostatnio widzialam w SH ale kurde coś przekonać się nie moge jeszcze... pewnie kwestia czasu ;) pozdrawiam cieputko ;) J
OdpowiedzUsuń